W tamtych czasach szczycieńskie kawiarnie były pełne, na ulicy co krok spotykało się znajomka. Nocą, w parku nad jeziorem, przy gitarze śpiewało się do rana. Nikt chyba wtedy nie myślał, że jeden z miejscowych grajków, „Niuniek”, będzie pamiętany przez dziesiątki lat po swojej śmierci.

To już 30 lat...

Wczesne lata sześćdziesiąte. Modny był wtedy Presley, mocno malowane oczy u dziewczyn i lekkie sukienki mini.

- Telewizja mało była wtedy rozpowszechniona – wspomina Jerzy Klenczon, brat stryjeczny Krzysztofa. - Nie znano komputerów ani telefonów komórkowych. Ludzie woleli spędzać czas razem. W dzień szło się do kawiarni. Te najbardziej znane to „Leśna” i „Tęcza”. Później powstały „Danuśka” i „Muszelka”. Na tańce szło się do „Zacisza”, gdzie bawiono się na okrągłym parkiecie z desek, pod gołym niebem. Funkcję głośników pełniły blaszane tuby, podobne do „szczekaczek” z czasów okupacji.

NA ROGU DWÓCH TOCZĄCYCH WOJNĘ ULIC

Gdy Krzysiek był mały, ulica Odrodzenia leżała jeszcze w gruzach. Był to świetny poligon dla dzieciaków uzbrojonych w drewniane karabiny. Potem chłopaka zafascynowała woda i swoje pierwsze kroki coraz częściej kierował do Międzyszkolnego Ośrodka Sportów Wodnych w Szczytnie. Starsi żeglarze nie tolerowali małolata.

- Wrócił kiedyś do domu mokry – opowiada Hanna Klenczon, siostra Krzysztofa. - Mamie powiedział, że wpadł do jeziora. Uspokajał, że blisko brzegu. Dopiero później zwierzył się siostrze, że chłopaki z bazy złapali go, obezwładnili i wrzucili do wody, żeby więcej nie przychodził. Niewiele to dało. W tamtych latach Szczytno było podzielone na dwa obozy. Ulica Chopina prowadziła wojnę ze śródmieściem. Krzysiek nie należał do tych, którzy zostawiają kolegów w potrzebie.

- Wracał czasem do domu potarmoszony, albo z podbitym okiem – opowiada dalej siostra. Kolejną pasją „Niuńka” była piłka nożna. Raz, zamiast w futbolówkę, kopnął w ścianę. Zgruchotał sobie wtedy duży palec u nogi.

CHŁOPIEC Z GITARĄ

Jest taki przebój Karin Stanek: „Chłopiec z gitarą byłby dla mnie parą”. Wówczas był to bardzo często używany instrument. Grało się głównie przy ognisku. Na pierwszą gitarę zarobił w składzie drewna. Początkowo grał improwizowane przez siebie kawałki, przeważnie w języku angielskim. Gdy na studiach zajął się żeglarstwem, zagustował w szantach.

- Grał bardzo ekspresyjnie – wspomina Jerzy Klenczon. - To działało na ludzi, nawet gdy jeszcze nie miał najlepszej techniki. Szybko się jednak doskonalił. Wtedy już żył jedynie muzyką. Jerzy wspomina pewien biwak nad jeziorem w Kiejkutach. Krzysztof grał, a ze wszystkich stron spływali kajakarze i żeglarze.

WYPRAWA TRZECH PRZECIW BAZIE

Mama Krzyśka miała odmienne zdanie na temat jego dorosłości niż on sam. Nawet po maturze wymagała od niego, aby wracał do domu po godzinie 22.00. Chłopak wolał jednak spędzać czas w bazie żeglarskiej.

- Mama wysyłała mnie po niego kilka razy – wspomina Hanna.

- A on mówił mi tylko, że zaraz wróci. Zdarzyło się, że w przeddzień wyjazdu na egzaminy na studia Krzysiek jak zwykle nie wracał do domu. Mama najpierw wysłała po niego Hanię, ale gdy to okazało się nieskuteczne, wzięła pas. Dołączyły do niej jeszcze dwie mamy: Józka Drozdowicza i Zygmunta Giernatowskiego, także uzbrojone w paski. Hania pełniła rolę, jak to sama określa, „obstawy” (...)

fragment artykułu Zbigniewa Gorącego opublikowanego w „Kurku Mazurskim” w grudniu 2004 r.

URODZONY ANARCHISTA

Tak rozstanie Krzysztofa Klenczona z zespołem „Niebiesko-Czarni wspomina Franciszek Walicki, ojciec polskiego rocka: Krzysztof był urodzonym anarchistą, lekceważył dyscyplinę, spóźniał się na próby, zachowywał się nonszalancko. Gdy wchodził na estradę, robił wrażenie, jakby chciał powiedzieć: „Oj, ludzie, ludzie. A dajcie wy mi wreszcie święty spokój.” Nie cierpiał uniformizmu, a nie były to jeszcze czasy, gdy idole rock and rolla zostawiali w garderobach swe eleganckie garnitury i wychodzili na estradę w charakterze niedomytych kloszardów. Był utalentowanym gitarzystą i kompozytorem (…) Jego odejście do Pięciolinii, które przekształciły się potem w Czerwone Gitary, stało się faktem. On po prostu nie mieścił się już w konwencji Niebiesko-Czarnych, nie chciał być stale w cieniu Niemena i Kordy.

(F. Walicki, „Szukaj, burz, buduj”, cyt. za: M. Gaszyński, Mocne uderzenie. Niebiesko-Czarni)

KRZYSZTOF KLENCZON

Kompozytor, wokalista, gitarzysta rockowy. Urodził się 14 stycznia 1942 roku w Pułtusku. Młodzieńcze lata spędził w Szczytnie. W 1962 roku wraz z Karolem Warginem został laureatem I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. W latach 1962 – 1964 był gitarzystą zespołu Niebiesko-Czarni, którym wystąpił m.in. w paryskiej Olimpii. Lider zespołów Pięciolinie (1964), Czerwone Gitary (1965 – 1970) i Trzy Korony (1970 – 1972). Skomponował największe przeboje Czerwonych Gitar: „Taka jak ty”, „Historia jednej znajomości”, „Nikt na świecie nie wie”, Biały krzyż”, Wróćmy na jeziora” i Trzech Koron - „10 w skali Beauforta”, „Port”. W 1973 roku wyjechał na stałe do Stanów Zjednoczonych. Pod koniec lutego 1981 roku, wracając z koncertu charytatywnego w klubie Milford w Chicago, uległ wypadkowi samochodowemu. Zmarł 7 kwietnia 1981 roku w Chicago. W lipcu jego prochy spoczęły na cmentarzu w Szczytnie.