Dodatek wydawany przy współpracy Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

EKO KUEK 2 (8/06)

SPACERKIEM PO LESIE

Spacer po lesie to ciekawa forma spędzania wolnego czasu.

Wyprawa w leśne ostępy pozwala dostrzec przeogromne bogactwo wszechobecnej przyrody. Jednak zawsze, gdy wkraczamy w te nieprzebrane królestwo roślinności i zwierząt pamiętajmy, że jesteśmy tylko gośćmi tej krainy. Więc cieszmy się skarbami, jakie ukaże nam matka natura, zbierajmy jagody, grzyby, wdychajmy czyste powietrze, ale wychodząc z lasu nie pozostawiajmy po sobie żadnych pamiątek.

MIEJSCE, KTÓRE POLECAM...

MARIUSZ GĘSICKI, komendant powiatowy PSP w Szczytnie

Jako osoba, która spędziła dzieciństwo w Gromie, szczególnym sentymentem darzę okolice tej miejscowości. Wszystkie zakątki leżące w sąsiedztwie wsi znam zresztą jak własną kieszeń, dlatego co roku wybieram się tam na wycieczki rowerowe. Unikam miejsc odwiedzanych tłumnie przez turystów, szukam raczej terenów odludnych, gdzie panuje cisza i rzadko kiedy można spotkać człowieka. Jednym z moich ulubionych zakątków jest półwysep nad Jeziorem Gromskim. To urokliwy punkt widokowy, z którego w pogodny dzień łatwo dostrzec mieliznę na środku jeziora. Niewiele osób w ogóle wie o jej istnieniu. Można tam podpłynąć łódką i brodzić niemal pośrodku akwenu. W pobliżu Jeziora Gromskiego leży Jezioro Leleskie, o bardzo czystej wodzie i bezpiecznym dnie. Polecam to miejsce zwłaszcza do rodzinnych wypadów z dziećmi, które mogą spokojnie pluskać się wodzie. Z kolei wszystkim lubiącym samotność, proponuję wycieczkę na mostek w lesie przed Jęcznikami. Można tam w ciszy i spokoju posiedzieć nad rzeką.

(ew)

Rowerem po okolicy
Szczytno-Piece-Kobylocha-okolice Dębówka-Szczycionek-Szczytno (25 km)

ZATACZAJĄC KRĄG

Liczącą 25 km wycieczkę rowerową rozpoczynamy z pl. Juranda w Szczytnie. Kierujemy pojazdy w stronę Jeziora Dużego Domowego i brzegiem akwenu docieramy do ulicy Bartna Strona. Skręcamy w lewo i asfaltową drogą jedziemy przez Kamionek do Szczycionka. Tam pędzące z górki pojazdy warto na chwilę zatrzymać nad maleńkim, malowniczo położonym jeziorkiem, w którego wodach przeglądają się posadowione, niemalże nad samym brzegiem domy.

POSAG W JEZIORZE

Jak wieść gminna niesie dawno, dawno temu przepiękna i bardzo posażna panna, mieszkanka Szczycionka pewnego lata brała ślub z równie zamożnym kawalerem ze Szczytna. Po uroczystościach kościelnych weselnicy przyozdobionymi wozami wracali do Szczycionka na biesiadę. Konie prychały, dzwoneczki wesoło dzwoniły, wszyscy mieli wspaniałe humory. A najradośniejszy był ojciec pana młodego, który jedną ręką trzymał lejce, drugą zaś mocno do boku przyciskał okutą metalem szkatułkę po brzegi wypełnioną złotymi monetami. Cieszył się posagiem wniesionym przez synową i z fasonem, co koń wyskoczy pędził do wsi. Galopujące konie gwałtownym skrętem pokonały zakręt, niestety, wóz wraz z weselnikami wylądował w jeziorze. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale woda pochłonęła szkatułkę. Lament wielki uczynił gospodarz, wskakiwał do wody, szukał, jednak zguby nie znalazł. Leży ona do dziś na dnie jeziora i ponoć czasami ukazuje się jej solidne wieko tuż nad powierzchnią wody. Ale nawet jeśli nie będziemy mieli szczęścia, by ujrzeć szkatułkę posażnej panny, to myśląc o skarbach, jakie dla nas zgotowała matka natura ruszamy w stronę lasu. Tuż przy białym krzyżu skręcamy w porośniętą trawą i mało uczęszczaną leśną drogę.

BRZĘK MONET

Teraz będziemy przemieszczali się leśnymi drogami przez tereny, którymi w dawnych czasach administrował pruski książę Fryderyk Wilhelm. Ów władca, aby zapełnić swój pusty skarbiec, zainicjował osadnictwo szkatułowe. Z jego polecenia w największych kompleksach leśnych, a więc i na Mazurach, przystąpiono do wycinki drzew. Uzyskane ze sprzedaży drewna pieniądze trafiały wprost do szkatuły księcia, a tereny zagospodarowano, tworząc nowe wsie, dwory, czy też folwarki, albo tak jak w Piecach - smolarnie. Bardzo często drogę, którą pokonujemy na rowerach, przemierzali konno książęcy kurierzy z przytroczonymi do siodeł szkatułkami. Pewnego razu brzęk sypanych do skrzyń monet wywabił z ukrycia smolarzy. Byli oni przeciwni płaceniu daniny i swoje niezadowolenie ujawnili napadem na książęcych skarbników. Zaskoczeni kurierzy, co koń wyskoczy, umykali przed razami. Tamtego pamiętnego dnia rozbito wiele szkatuł, a ich zawartość usłała leśne drogi. Wycieczka na oddalone od Szczytna o 9 km Piece przez malownicze kompleksy leśne każdemu dostarczy moc atrakcji.

PLAŻA HARCERZY

W Piecach zatrzymujemy się obok paleniska pokrytego trzcinową strzechą. Możemy przysiąść na stojących tam ławkach. A gdy odpoczniemy ruszamy dalej, kierując rowery na drogę prowadzącą w prawo. Gdy miniemy rozproszone z obu stron letniskowe domki i dotrzemy do lasu, wówczas skręcamy w lewo i jadąc cały czas głównym, wyraźnie zarysowanym traktem dotrzemy na dziką plażę. W tym miejscu nad brzegiem jeziora Sasek Wielki zawsze swoje obozowisko rozbijali harcerze. Brak pomostu oraz wysoka trawa dowodzi, że w tym roku ich tu nie było. Warto na dłużej zatrzymać się nad brzegiem olbrzymiego akwenu. Z tego miejsca rozpościera się wspaniały widok. Widać Wrzos oraz Kobylochę, a woda wręcz kusi, by porzucić rowery i wybrać się na przejażdżkę łodzią. Z plaży harcerzy, bo taką nieoficjalna nazwę od lat nosi to miejsce kierujemy rowery w prawo. Brzegiem akwenu docieramy do Kobylochy.

TOPOLE PATRONKI WĘDKARZY

Namawiam na wyprawę na tamtejszy cypelek - kolejny wspaniały punkt widokowy na jezioro i okolicę. Gdy będziemy wracali z cypelka, na pewno dostrzeżemy tuż nad brzegiem jeziora przed ogrodzeniem ośrodka Łoś dwie topole. Stare pnie, pokryte ciemną i głęboko spękaną korą z guzami narośli i wykrzywionymi odrostami, intrygują brzydotą. Są jednak nieodłącznym elementem krajobrazu i niektórym, np. wędkarzom ich dotknięcie przynosi szczęście.

Żegnamy stare topole i jedziemy w stronę warszawskiego ośrodka.

NAUCZYCIELSKI OŚRODEK

Leśną drogą, dziwiąc się, że w miejscu, gdzie dawniej rosły taakie grzyby, wyrasta osiedle domków letniskowych dość szybko docieramy do ośrodka popularnie zwanego "nauczycielskim". Przez otwartą bramkę wchodzimy na teren, którego niewątpliwą atrakcją jest plaża, pomost i widok na bezkresne jezioro Sasek Wielki. Przy odrobinie szczęścia będziemy mogli cieszyć oczy widokiem łabędziej rodziny, która tuż przy pomoście dokonuje codziennej toalety. Uwaga na pomost - trochę podtopiony.

Tą samą furtką wydostajemy się na drogę i kierując się w prawo docieramy do leśnej szosy wiodącej w prawo do Kobylochy, w lewo do biskupieckiej szosy. Jedziemy w lewo i wąskim, ale wygodnym asfaltem wijącym się wśród dorodnych sosen docieramy do końca naszej drogi. Nie zalecany jest wyjazd na szosę, wybieramy skręt w prawo i leśną, spokojną drogą szybko dotrzemy do Szczycionka. Uważny rowerzysta dostrzeże namalowane na pniach drzew białe kwadraty. Wyjaśnić należy, że na nich dawno temu miał pojawić się rowerowy znaczek, ale w efekcie do tego nie doszło.

ZATACZAJĄC KRĄG

Gdy staniemy nad spokojnym brzegiem jeziorka w Szczycionku, wówczas ze zdziwieniem odkryjemy, że zatoczyliśmy koło, ponieważ nieopodal równolegle biegnie droga, w którą wjeżdżaliśmy ruszając w trasę.

Grażyna Saj-Klocek

Leśne ścieżki
Obiekt rekreacyjno-łowiecki

W KNIEJÓWCE

Dziś zapraszamy do odwiedzenia "Kniejówki", obiektu rekreacyjno-łowieckiego leżącego w lasach nieopodal Wawroch.

KOŁO ŁOWIECKIE "KNIEJA"

Zapotrzebowanie na zorganizowane wyjścia do lasu dla dzieci i młodzieży z każdym rokiem wzrasta. Dlatego też leśnicy oraz członkowie kół łowieckich zapraszają do swoich obiektów rekreacyjno-łowieckich. Duży wkład w edukację młodzieży szkolnej wnosi Koło Łowieckie "Knieja", działające przy WSPol. w Szczytnie. Chętnie udostępnia na plenerowe spotkania swój obiekt, popularnie zwany Kniejówką zlokalizowany w lasach w okolicach Wawroch. W jego skład wchodzi domek myśliwski oraz wspaniale wyposażony, przystosowany do wypoczynku i rekreacji teren. Jest tam zadaszona wiata z ławami i stołami, odpowiednio zabezpieczone miejsce na ognisko i grilla. Kniejówka jest własnością koła, została wzniesiona ze środków własnych jego członków. Inicjatorem utworzenia takiego użytecznego zakątka jest łowczy Stanisław Senderowski, to on wpadł na pomysł, by obok wiaty, w której przechowywano pokarm dla zwierzyny leśnej utworzyć także trwałą bazę do wspólnych spotkań i niekończącej się pracy, która jest wpisana w działalność ludzi lasu.

Koło Łowieckie "Knieja" przy WSPol. w Szczytnie powstało w 1978 r. Początkowo liczyło 30 członków, a obecnie zrzesza ich 40. Współpracuje z Nadleśnictwami Szczytno i Korpele. Gospodaruje w dwóch obwodach łowieckich na terenie gmin Dźwierzuty i Szczytno.

Członkowie Koła "Knieja" szczególną wagę przywiązuja do edukacji młodzieży szkolnej, zapraszają do współpracy przy gromadzeniu pokarmów dla zwierzyny leśnej, np. wyprawy po żołędzie. Uświadamiają zależność zwierzyny od człowieka. Organizują zimowe dokarmianie mieszkańców lasu połączone z kuligiem i zabawą przy ognisku. Wówczas płomienie skrzą takimi oto legendami jak ta o jeleniu - samotniku.

WIGILIJNE POLOWANIE

Jeleń Samotnik przyczajony za pniem grubego drzewa obserwował skupionych wokół ogniska myśliwych, którzy stali w kręgu. Byli poważni, dostojni, zasłuchani w dźwięk sygnałówek. Samotnik doskonale wiedział, że za moment rozlosują stanowiska i rozpocznie się wigilijne polowanie. Patrzył na nich i nie dostrzegał w ich zachowaniu gniewu, złości, mściwości. Byli tacy bezradni, bo w rękach zamiast broni trzymali czapki. Tacy bezradni i bezsilni jak jego Kruszynka... Tak, to był odpowiedni moment na atak. Wyszedł z ukrycia, pochylił nisko ociężały łeb z rozłożystym porożem. Wbił kopyta w skutą lekkim mrozem ziemię i... zapłakał. Zaatakować ich? Ukarać? Ale jak żyć dalej, skoro nie ma już Kruszynki... Cały rok czekał na tę chwilę, a myśl o zemście trzymała go przez te długie samotne dni i noce przy życiu...

Rok temu także myśliwi zebrali się na tradycyjne, wigilijne polowanie. W kilku pędzeniach miały wówczas paść zające, lisy i dziki, zginęła też jego ukochana Kruszynka, którą ugodziła zabłąkana kula. Zebrał wszystkie siły i już miał ruszyć na niczego niespodziewającą się brać, gdy nagle w rękach myśliwych pojawił się opłatek. Myśliwi przełamał się symbolem wiary i przebaczenia, a pocałunkom, niczym strzałom z dubeltówki nie było końca. Samotnik wyprostował się, uniósł wieniec i dostojnym krokiem ruszył w kierunku paśnika, gdzie po raz pierwszy od wielu miesięcy miał spotkać spieszące tam zwierzęta. Wówczas iskra z ogniska strzeliła w niebo i przemieniła się w najjaśniejszą z gwiazd i oświetliła Samotnikowi drogę przebaczenia, a ośnieżone świerki biły mu pokłon i szumiały... wesołych świąt.

GS-K

Gospodarstwo agroturystyczne - Grom

U AGATY I SŁAWKA

Agata i Sławomir Puźniewscy z Gromu stawiają pierwsze kroki w agroturystyce. Młodzi gospodarze od kilku lat zajmują się hodowlą krów mlecznych. W tym roku postanowili gościć u siebie też turystów. Pięknie ukwieconą i pełną zieleni posesją kuszą turystów mknących przebiegającą tuż obok domu olsztyńską szosą.

PIERWSZE KROKI

Właśnie ruchliwa szosa niosła obawy, czy wczasowicze zechcą zamieszkać w ich domu. Małżonkowie, mimo iż pani Agata kursy agroturystyczne ukończyła pięć lat temu, długo zwlekali, z podjęciem decyzji. To z kolei sprzyjało prowadzeniu prac remontowych na ojcowiźnie pana Sławomira. Dom powiększył się o dodatkowe, wygodne i doskonale wyposażone pokoje, a otoczenie również wypiękniało. Wreszcie dojrzeli do tego, by zaprosić tu gości.

Już w lutym zjawili się dwaj wędkarze, którzy zaopatrzeni w potrzebne zezwolenia i sprzęt łowili ryby spod lodu.

A latem przybyli kolejni wczasowicze zachwyceni malowniczą okolicą. Pani Agata ze śmiechem opowiada, że hałas uliczny nie przeszkadza gościom nawykłym do wielkomiejskiego gwaru, skarżą się natomiast czasami na koguta, który rano pieje i płoszy sen.

Chociaż dom państwa Puźniewskich leży przy ruchliwej szosie, to wystarczy polną drogą przebiegającą koło posesji przejść parę kroków, by stanąć nad pięknym, otoczonym trzcinowiskiem jeziorem Machniacz. Córki gospodarzy pokazują tam dziką plażę, z której mogą korzystać wszyscy.

UROKI WIEJSKIEGO ŻYCIA

Do dyspozycji gości są łodzie, można z nich, mając odpowiednie zezwolenie, łowić ryby lub po prostu pływać po jeziorze. Przyjemne urozmaicenie stanowi spacer, albo też rowerowa wyprawa np. na pobliski Wrzos. Gospodarze, znając doskonale okolicę, chętnie podpowiadają gościom trasy i namawiają do korzystania z aktywnego wypoczynku.

Ciekawi życia wiejskiego wczasowicze mogą wstać rano zbudzeni pianiem koguta i pomóc przy wyganianiu krów. Podczas wakacji tym zajęciem sprawiedliwie dzielą się cztery córki gospodarzy. Jeśli Ela i Joasia wyganiają krowy rano, to do wieczornego dojenia z pastwiska przyganiają je Małgosia z Magdą. Nierzadko goście chcą też doić krowy, ale pani Agata, w obawie o bezpieczeństwo, niechętnie się na to godzi. W końcu wyprowadza z obory jedną z łagodniejszych krów i pozwala, by tarmoszono jej wymiona, a pozyskane mleko trafia do cielaków. Dojeniem krów zajmuje się wspólnie z mężem i to ona dba, by mleko miało klasę exstra. Dojenie odbywa się dojarką konwiową, ale już teraz młoda gospodyni marzy, że z czasem postawią nowoczesną oborę całkowicie zautomatyzowaną.

ROBIĄ TO, CO LUBIĄ

Gospodarze mają moc zajęć i nic dziwnego, że aby spotkać pana Sławomira musieliśmy wszyscy wyprawić się w pole. Wówczas pani Agata zdradziła, że dzień wcześniej obchodzili 16. rocznicę ślubu. Powiedziała też, że choć często jest bardzo zmęczona, to cieszy się, że może zajmować się tym, co lubi. I zanim pobiegnie do sklepu, sięga po wszystko, co sama uchowa lub wyhoduje. Wystarczy popatrzeć na piękne i dorodne panienki - córki gospodarzy, by odgadnąć, że zdrowa żywność i życie w otoczeniu natury oraz wspaniały przykład, jaki dają rodzice ma w tym niebywały udział. Dziewczynki kochają zwierzęta, a przemiłe i rozkoszne szczeniaczki, które właśnie powiększyły przydomowy zwierzyniec są w centrum zainteresowania. Wspaniała atmosfera, która tam panuje udziela się wszystkim, więc nic dziwnego, że wizytę zakończyła wspólna wyprawa na pastwisko po pachnące mlekiem krowy.

Grażyna Saj-Klocek

KONKURS DLA CZYTELNIKÓW (Z NAGRODĄ)

Jakiego urządzenia używają państwo Puźniewscy z Gromu do dojenia krów?

Osoba, która udzieli poprawnej odpowiedzi otrzyma rozkosznego szczeniaczka.

Laureaci poprzednich konkursów:

EKO 4. Karolina Okaj wygrała pokaz mechanicznego i ręcznego dojenia krów w gospodarstwie agroturystycznym w Burdągu.

EKO 5. Ewa Bogusz wygrała przejażdżkę traktorem połączoną z koszeniem traw w gospodarstwie w Głuchu.

EKO 6. Bożena Dunaj wygrała kurę na rosół z gospodarstwa ekohodowlanego w Pasymiu.

EKO 7. Bożenna Batogowska wygrała lekcję jazdy konnej w gospodarstwie ekohodowlanym w Raciborze.

(red)

2006.08.30