Święta Bożego Narodzenia słyną z rozmaitych tradycji ludowych. Do dziś większość dawnych mazurskich obyczajów i obrzędów odeszło jednak w niepamięć. Dlatego na podstawie dostępnych materiałów oraz wspomnień starych Mazurów, chcemy przypomnieć Czytelnikom, jak przed laty obchodzono Boże Narodzenie w naszym regionie.

Boże Narodzenie na Mazurach

JUTRZNIA NA GODY

Dawniej na Mazurach Boże Narodzenie zwane było godami. Poprzedzał je okres adwentu. W każdą jego niedzielę młodzi chłopcy i dziewczęta zbierali się wieczorem i wspólnie śpiewali pieśni adwentowe. Aby nadać temu czasowi stosowną oprawę, mazurska młodzież przygotowywała wcześniej specjalne latarnie. Młodzi ludzie poprzebierani w fantazyjne stroje, zbierali się na rogatkach we wschodniej części miejscowości, przemaszerowywali całą wieś, śpiewając pieśni adwentowe i rozświetlając sobie drogę lampionami. W Klonie adwentowi przebierańcy zwani byli maszkarami, natomiast w Sasku Wielkim po wsi chodziło jedynie kilku chłopców, z których tylko jeden nosił przebranie i w ręku dzierżył gwiazdę betlejemską. Najważniejszym wydarzeniem okresu adwentu była jutrznia na gody. Mogła się ona odbywać w szkole, kościele, a nawet i w domu. Było to widowisko o treści typowo religijnej i polegało na śpiewaniu przez dzieci pieśni z kancjonału. W Księżym Lasku dawni mieszkańcy rozpoczynali ją o drugiej w nocy z 24 na 25 grudnia. Natomiast ludność nieodległego Lipowca obchodziła jutrznię już około godziny 19.00 w Wigilię. W pierwszej połowie ubiegłego wieku potrawy podawane na Mazurach podczas wieczerzy wigilijnej nie różniły się zasadniczo od tych serwowanych w dzień powszedni. Jeżeli jednak gospodarzy stać było na bardziej wystawną kolację, to wówczas na stół wystawiano głównie różnego rodzaju mięso, a przede wszystkim pieczoną gęś. Do wieczerzy zasiadano na ogół około godziny 17.00. Dawni mieszkańcy Mazur nie przestrzegali postu wigilijnego. Inaczej przedstawiała się jednak sytuacja w południowej części naszego powiatu. Na przykład w Klonie, Lesinach i Opaleńcu zachowywano post. Wpływ na to miały zapewne wpływy polskie z sąsiedzkiego katolickiego Mazowsza. Podobnie było z łamaniem się opłatkiem. W południowej części Mazur ten powszechny dziś obyczaj aż do 1945 roku nie był zupełnie znany. Dopiero po II wojnie światowej dotarł on na te ziemie wraz z ludnością napływową.

BOŻONARODZENIOWE WRÓŻBY

Okres Bożego Narodzenia stanowił też okazję do przepowiadania sobie przyszłości na nadchodzący rok. Czyniono to w okresie dwunastu dni pomiędzy świętami a Trzema Królami. W tym czasie nie wolno było zajmować się poważniejszymi pracami domowymi, dopuszczało się jedynie darcie pierza. Na podstawie dwunastu dni z przełomu grudnia i stycznia przepowiadano sobie również pogodę na najbliższy rok. Wierzono, że jeśli Boże Narodzenie przypadało w niedzielę, zima miała być ciepła, wiosna wilgotna, lato przyjemne i suche, natomiast jesień mokra i wietrzna. Bożonarodzeniowa niedziela miała również wpływ na obfitość zbóż oraz wróżyć zgodę w małżeństwach. Według niemieckiego historyka Maxa Toeppena, piękna pogoda w dzień po Bożym Narodzeniu zapowiadała wiele niesnasek i podziałów wśród duchownych. W dawnej południowej części naszego powiatu, a więc w Opaleńcu, Wielbarku, Księżym Lasku i Lesinach pogodę przepowiadano inaczej. Otóż każdy z dwunastu dni zwiastował aurę na cały miesiąc: 25 grudnia na styczeń, 26 na luty itd. W Wielbarku wierzono, że między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem nie wolno gotować grochu. Złamanie zakazu miało grozić pojawieniem się u domowników wrzodów. W tych samych okolicach panowało przekonanie, że jeśli między świętami a Trzema Królami padają wielkie płatki śniegu, umierać będą przede wszystkim starzy ludzi, jeśli małe - młodzi. W okolicach Lipowca i Księżego Lasku wypalano w okresie Bożego Narodzenia popiół do zażegnywania chorób. Używano go również w trakcie wiosennych zasiewów. Wierzono, że pomaga on w zwalczaniu pasożytów u bydła oraz szkodników roślin i warzyw.

oprac. Robert Arbatowski

2006.12.20